Tekst ukazał się w katalogu z wystawy „Kwestia balansu” w 2008 roku.
[wersja poprawiona]
KWESTIA BALANSU
Być
może trudno w to uwierzyć, ale odkrycie pojawiającego się wciąż
w mojej twórczości motywu rzeźby balansującej było dość dużym
zaskoczeniem. Jeszcze w czasie studiów zajęty rozważaniami o
kompozycji, relacjach form
w przestrzeni, nawet się nie
zorientowałem, a szereg balansujących na jednym punkcie rzeźb stał
gotowy i jakby zapraszał mnie do czytania ukrytych w nim
podświadomych treści.
Nawet po studiach pracując w zaciszu norymberskiej akademii, analizując szczegółowo struktury formalne dynamicznych układów, inspirowanych ciałem człowieka, nie wydało mi się niczym niezwykłym, że oto spośród niezliczonych możliwości wybrałem układ, w którym model niczym bocian stoi pewnie na jednej nodze.
Sprawa
ta ustawiła„ kwestię balansu” na przynajmniej kilka następnych
rzeźb. Być może właśnie wtedy, przygotowując nową dokumentację
lub może po dalszych kilku tego typu rzeźbach, naszło mnie to
spóźnione spostrzeżenie, że coś tu jest nie tak, że ilość
wykonanych balansów zbyt wyraźnie rzucała się w oczy, by uznać
je za jedynie przelotną fascynację.
Cóż,
fakt ten wcale nie wydawał mi się na rękę. Rzeźbiarz marzy
przecież po cichu by przywołać to uczucie siły, stateczności i
mocy, wyrażonej przez duże masy, stojące pewnie na świadectwo
zmagania się idei z materią.
A
tu, wciąż chude, podługowate, wywołujące niekiedy nawet u mnie
zdziwienie, jak to w ogóle stoi.
Tak
więc nawet kilka lat później gdy rozmarzyłem się w formach nieco
prostszych i masywniejszych, nie zdziwiłem się, gdy „kwestia
balansu” pojawiła się znów na swój nowy sposób. Znów
nieoczekiwanie, pomiędzy rozważaniami
na zupełnie inne tematy,
które wraz z „kwestią balansu” tworzą trzy główne nurty
moich dotychczasowych
poszukiwań w zakresie rzeźby.
I. RZEŹBA I RÓWNOWAGA
Rzeźba
jest dla mnie dyscypliną szczególną, miałem okazję napisać o
niej, że „jest dla mnie jedną z ciekawych
i wartościowych dróg
do naszego człowieczeństwa. Rzeźba może być, (być może
nawet powinna) działaniem zawieszonym dokładnie po środku...gdzieś
pomiędzy sięgającą wysokich sfer ideą a ciężką, stawiającą
ciągły opór materią.
Osobiste
zmagania się z tą materią wnoszą w życie człowieka pewien
rodzaj zrozumienia i pokory, dającej szansę
na specyficzny wgląd w
świat form i treści, jakie te formy mogą przenosić, oraz, co za
tym idzie, związków świata form
z człowiekiem jako istotą
kulturową. Postrzegam rzeźbę jako dyscyplinę szczególnego
rodzaju łączności z życiem, wartościowej także w relacjach z
innymi ludźmi.”
BALANS
wyraża się w prezentowanych rzeźbach na różne sposoby. Ukazuje
się w próbach bezpośredniego balansu form, jak i bardziej
skomplikowanych zamierzeń przywołania odczucia „łapania
równowagi”, równoważenia się, pojawiającego się gdzieś w
przestrzeni psychicznej widza, przy użyciu dość statycznych form,
poruszając się raczej
w świecie skojarzeń formalno-treściowych.
Posługiwanie się zestawami mocno kontrastujących ze sobą form,
czy nawet odmiennych mediów, oraz próba scalenia ich w jednolitą
strukturę, przy ukazaniu całej ich odmienności
i podobieństw,
stały się dla mnie dużym wyzwaniem. Nieustającym pretekstem do
podejmowania „kwestii balansu”.
DIALOG z materią odkrywam jako jeden z najważniejszych aspektów rzeźby. Odważyłbym się go nazwać esencjonalnym, gdyż jest jednym z nielicznych aspektów, pozwalających wytrzymać, tradycyjnie pojmowanej definicji rzeźby, dwudziestowieczne próby rozciągania i pokonywania jej granic.
Dialog,
który w przypadku „rozmowy z materiałem” musi tak uwzględniać
i odkrywać jego charakter, jak zmieniać
i modyfikować nasze
wobec niego zamiary, nasze wizje, idee. Upraszczając, rzeźba nie
może być tu „gotową”, wymyśloną ideą dalej jedynie wykonaną
w materiale. Materiał współ-kreuje ideę, być może, jest tak
naprawdę najbardziej uprawnionym do tego, by inspirować ostateczną
formę dla idei. Nie mówiąc już nawet o tym,
że rzeźbiarzom nie
obce jest przecież inicjowanie procesu twórczego od odwrotnej,
wydawałoby się, strony procesu.
Od obserwacji materii, do
odnalezienia idei. Taki swoisty taniec szamana, przywołujący deszcz
w czasie suszy.
Rozumienie
materii i dialog z materiałem wydaje mi się być bardzo istotnym
dla rzeźby współczesnej z kilku powodów. Czas w którym
rzeźbiarze zaczęli „myśleć poprzez materię” jest krótkim
okresem, w którym dyscyplina
ta wyzwoliła swój potencjał spod
ciągłych i druzgocących dla niej wpływów architektury,
malarstwa, inżynierii, konceptualizmu, współczesnego designu.
Obecnie znów narasta nieodparty wpływ architektury, sprowadzającej
wciąż rzeźbę do roli „biżuterii” dla miasta. Przede
wszystkim jednak „dialog” z materią uświadamia nam istnienie
status quo pojęcia rzeźby, po przekroczeniu którego zatraca ono
swój sens i swoją wartość.
II. CIAŁO – PRA-INSPIRACJA RZEŹBY
DYNAMIKA, PLASTYCZNOŚĆ, STRUKTURA
Choć
dopiero jako drugi nurt opisuję tu zagadnienia związane z
obecnością i wpływem ciała na moją rzeźbę, jest to
problematyka, którą przez lata podejmowałem jako działanie
docelowe, kierunek nadrzędny poszukiwań. Być może działo się
tak, ponieważ ciało z całą jego lekcją dynamiki, plastyczności,
spójności struktury i siły wyrazu, były jedną
z najważniejszych
inspiracji dla mojej rzeźby.
W
latach 2000-2001 powstały rzeźby będące efektem intensywnej,
analitycznej pracy inspirowanej ciałem, jego strukturą oraz siłami
jakie w nim występują, podczas jego ruchu. Wszystko to po to, by
wyłowić charakter i logikę danego układu, sytuacji
formalno-kompozycyjnej w jakiej znajdował się przedstawiany
człowiek i wyrazić to zjawisko w abstrakcyjnej formie. Forma ta
powinna bazować na treściach z przeprowadzonej analizy. Zaczynając
od papieru, kończąc na stali, rozpatrywany, wspólny dla tych prac
jeden schemat, zmieniał „wygląd”. Przybierał różne formy
w
zależności od wymagań dobieranego do pracy medium.
W latach 2002 – 2007 powstawały rzeźby, będące efektem poszukiwań syntezy i równowagi pomiędzy różnymi aspektami doświadczeń na polu rzeźby. Ich forma jest próbą współczesnej wypowiedzi, przy jednoczesnym zachowaniu jak najbardziej pierwotnego doświadczenia, kształtującego przez stulecia charakter pojęcia: rzeźba.
Fascynacja
dynamiką i plastycznością ciała jest w konsekwencji fascynacją
plastycznością rzeczy w ogóle. „Plastyczna natura”, dynamika
życia i jego ciągłe przemiany, rytm, możliwość pochwycenia tego
zjawiska w trwałą formę rzeźby, są fenomenami przyciągającym
mnie do tej dyscypliny najmocniej. Mówią one dla mnie o zdolności
rzeźby do uobecniania. Lubię rzeźby pełne śladów działania,
myślenia, procesu. Ślad jest odkształceniem mówiącym o sile,
która go uczyniła. Mówi także wiele o materii, w której ślad
został uczyniony.
Figury
leżące, wykonywane na podstawie niewielkich plastycznych
szkiców, są z jednej strony kontynuacją pracy z „ciałem”, z
drugiej strony częścią większych badań, wpisujących się w
odkrywanie „języka rzeźby”.
Są nawiązaniem do jednego z
archetypowych dla rzeźby przedstawień torsu oraz próbą nawiązania
dialogu
z rzeźbiarzami powracającymi poprzez lata do tego tematu w
sposób mistrzowski. Myślę tu o rzeźbiarzach, takich
jak Henry
Moore czy Tim Scott.
III. ROZWAŻANIA O „WOLNEJ ARCHITEKTURZE”
KSZTAŁTY, FRAGMENTY, ESENCJE
Rozważania
o „wolnej architekturze” to tytuł mający w sobie ukryty, mały
paradoks. Tytuł, jaki przyszedł mi do głowy, dla zebrania grupy
niewielkich, czasem z pozoru niewiele znaczących prac, szkiców i
inspiracji. Wyrosły one na gruncie polemiki z architekturą. Chęć
uwolnienia czegoś, co być może nie powinno być całkiem
uwalniane, gdyż
z założenia jest podporządkowane funkcji, jest
jednak uzasadniona. Architektura potrzebuje wizjonerstwa
i
plastycznego doświadczenia rzeźby. Podobnie rzeźba, gdy się
zaniedba jej architektoniczny aspekt budowy,
konstrukcji i statyki,
staje się szybko niewiele znaczącą galaretą.
Oksymoron polega również na tym, że te dwie, od tak dawna mające splecioną historię dyscypliny, mają ze sobą tyle wspólnego, ile są sobie zupełnie obce. Nieodzowny przyjaciel, okrutny wróg, gotowy wchłonąć delikatniejszą tożsamość. Świat figur geometrycznych, płaszczyzn i linii prostych, zderzany z nieopanowaną zmiennością, witalnością i miękkością biologicznych kształtów. Dualistyczne współistnienie statyki i ruchu z całą linią możliwych napięć pomiędzy nimi.
Klasycy, tacy jak Anthony Caro czy Eduardo Chillida, rzeźbiarze, posiadający także wykształcenie i pasje architektoniczne, łączyli w swojej twórczości te dwie dyscypliny w sposób zadziwiający. Caro uknuł nawet nowe pojęcie dla niektórych swoich wytworów, mówiąc o nich „sculpitecture”.
Podróż
do Zabalagi, miejsca gdzie żył i tworzył Chillida, zaowocowała
tymi właśnie rozważaniami. Powstały prace takie jak „trzy
gracje” i „historie na dwa klucze”, dedykowane zmarłemu
miesiąc wcześniej artyście. Prace te zwróciły moją uwagę w
stronę relacji pomiędzy małymi, „niezależnymi” w swoim
charakterze formami (elementami, modułami) i ich możliwościami do
tworzenia większych, bardziej całościowych struktur. Interesował
mnie sposób,
w jaki pewne odrębności mogą tworzyć układy
jednolite. Być może już wtedy pojawiły się pierwsze inspiracje
do moich obecnych działań. Poszukiwań niewielkich, esencjonalnych
sformułowań rzeźbiarskich, które mogłyby wyrażać się jako
składowe języka rzeźby lub przynajmniej w sposób syntetyczny i
intrygujący wskazywać na różne jego aspekty.
Janusz Janczy, 2008